- Posty: 721
- Otrzymane podziękowania: 0
- /
- /
- /
- /
- Zespół Hellp!
Zespół Hellp!
- NataliaK
- Autor
- Wylogowany
- rozmowna
Moja ciąża do 31tygodnia przebiegała można powiedzieć książkowo. Raz jedynie miałam złe wyniki moczu - pojawił się białkomocz i infekcja dróg moczowych ale lekarka prowadząca zapisała antybiotyk astępne wyniki były juz ok. Niestety to był pierwszy z objawów tego co mnie spatkało ale zostałam zapewniona, że będzie wszytsko dobrze. No więc ok. Komu ufać jak nie lekarzowi. W 31tyg na wizycie kontrolnej okazało się, że mam za wysokie ciśnienie (160/110) niegdy nie miałam z tym problemów więc myslała, że może zdenerwowałam się przed wizyta i to dlatego. Lekarza jednak to zaniepokoiło i dostałam leki na nadciśnienie (Dopegyt. Początkowo gdy kontrolowałam ciśnienie w domu nic nie zauważyłam, lecz po kilku dniach zaczęłam przyjmować leki ponieważ ciśnienie było znowu wysokie. Bardzo się tym zdenerwowałam ponieważ nadciśnienie w ciąży jest bardzo niebezpieczne dla płodu. Dodam, że jestem osobą bardzo szczupłą, co miesiąc moja lekarka wysyłała mnie na badania do siebie na oddział do szpitala więc wszyscy się dziwili skąd u mnie nadciśnienie. Ze względy na to zostałam skierowana na dodatkowe badania prenatalne ale wszystko wyszło z dzieckiem idealnie. Jedynie waga była troszeczkę za mała ale to było spowodowane ciśnieniem. W 34tyg trafiłam do szpitala ponieważ moje ciśnienie wzrastało, leki nie bardzo pomagały i doszły do tego opuchnięte nogi (ale to akurat twierdzili, że jest normalne w ciąży więc i ja tak do tego podchodziłam). Miałam wykonane badanie Holtera (ciśnienie było pdanę przez całą dobę co 15 minut. Fakt ciśnienie było różne i wysokie i niskie dlatego stwierdzili, że jestem "dziwna" i odesłali mnie ze zwiększoną dawką do domu. No i tak sobie trwałam do 38 tyg ciąży. Czułam się dobrze pomimo NIC(nadciśnienie indukowane ciążą). Pewnego dnia wieczorem wróciliśmy z mężęm do domu i poczułam straszny ból pod żebrami. Wiedziała, że to nie poród bo to nie był taki ból. Pomyślałam, że się strułam albo przejadłam ponieważ wcześniej byliśmy w restauracji. Poszłam do łazienki, pomyślałam, że jak zwymiotuję to mi pomoże ale niestety. Nic nie pomgało. Bardzo się bałam, ponieważ nie wiedziałam co mi dolega. Stwierdziłam, że nie ma co czekać tylko trzeba jechać do szpitala i może mi tam pomogą. W drodze myślałam, że umrę. Ból był niesamowity, czułam jakby ze mnie uchodziło życie. Na izbie przyjęć połóżne myślały, że nie wiem co to ból porodowy i, że pewnie rodzę. Płożyłam się na łóżko bo już nie mogłam ustać z bólu. W końcu zabrali mnie i męża na porodówkę. Nadal nie kumali, że ja nie rodzę. Tłumaczyłam, że boli mnie brzuch albo wątroba, pamiętam jeszcze, że dawali mi sterty dokumentów do wypełnienia...i na tym koniec. Resztę opisuję z opowieści mojego męża. Podłączyli mnie pod KTG i czekali. Po pomiarze ciśnienia które wyniosło 240/220 stwierdzili, że nie wykonają mi cc ponieważ to zagraża mojemu życiu. Mąż prosiła aby zakończyli ciąże ponieważ widział jak cierpię. Ja dostałam masę leków na zbicie ciśnienia (dlatego nic nie pamiętam choć byłam świadoma). Ciśnienie zbili mi do 220. Poraz drugi zaczęło zanikać tętno dziecka i mąż już nie wytrzymał poszedł do lekarzy i zrobił awanturę. Zrobili mi cc. Synek urodził się w tyg 38+6 cały i zdrowy-na szczęsćie! Ja niestety z porodu ani tego co było później nic nie pamiętam. Zostałam na obserwacji na jakimś oddziale. Rodziłam w nocy. Mąż pojechał do domu dopiero rano. Wtedy okazało się, że moje nerki przestały pracować i muszą mnie odesłać do innego szpitala na dializy i po 2-3 dniach wrócę do domu. Stwierdzili u mnie Zespół Hellp i stan przedrzucawkowy. Ból, który miałam to był ból pękającej wątroby. Przewieźli mnie to innego szpitala i zrobili dializy. Niestey mój stan drastycznie się pogorszył. Trafiłam na oddział intenstywnej terapii. Wystąpił u mnie krwotok wewnętrzny. Jedyne co pamiętam to jak wieźli mnie na salę operacyjną i ordynator powiedział, że jest zagrożenie życia i prawdopodomnie będą mi musieli usunąć macicę. Poprosiłam tylko o telefon do męża. Nie chcę nawet myśleć co przeżywał. Krwotok na szczęście nie był z macicy więc mi jej nie usunęli. Odessali mi 3,5 litra krwi. Mój stan był krytyczny. Mężowi powiedzieli, że nie wiadomo czy przeżyję. Przy życiu utrzymywał mnie respirator. Jakby tego było mało przestały również pracować wszytskie inne narządy (tzw Zespół Niewydolności wielonarządowej) Groził mi przeszczep wątroby i nerek. Lekarze robili wszytsko co mogli aby tego uniknąć i mnie uratować. Zostałam w śpiączce farmakologicznej na prawie 2 tyg. Mój stan raz był lepszy, raz gorszy. Nie potrafili powiedzieć czy przeżyję. W końcu mój stan się troche poprawił, odłączyli mnie od respiratora i powoli się wybudzałam lecz nie dokońca byłam świadoma. Jednak poprzez transfuje ogormej ilości krwi zrobiły mi się skrzepy w płucach i zapalenie płuc. Znowu nie mogłam oddychać i podłączyli mnie do respiratora. Gdy się wybudziałm nie wiedziałam nawet, że urodziałam i gdzie. Informowały mnie o tym pielęgniarki, nikt natomiast nie mówił mi jaki jest mój stan i co mi właściwie jest. Rozłąka z dzieckiem była okropna-nawet nie wiedziałam jak wyglądał. Nie czułam nawet żadnej więzi to było okropne. Dopiero gdy mąż mi opowiadał docierało powoli do mnie, że on się urodził. Czas kiedy byłam juz całkowicie przytomna był okropny, nie chcę za dużo o tym pisać bo nie o to chodzi ale uwierzcie mi leżenie na tym oddziale będąc przykłutą do łóżka z ogromną ilością kabli, rurek i apartuty to coś okropnego. Na szczęście miałam sama salę i nie musiałam oglądać ludzi walczących o życie. Ciąglę miałam nadziję, ze lada dzień wyjdę do domu do synka. Ciąglę byłam smutna, płakałam i nie mogłam zrozumieć dlaczego mnie to spotkało. Musiałam jednak walczyć aby przeżyć i być z moim dzieckiem. Niestety mój stan znowu się pogorszył. Gdy kolejny raz podłączyli mi respirator nie wiedzieli już jak zbudzić we mnie chęć walki ożycie. Zgodzili się aby mąż przywiózł mi synka na chwilę na oddział. Niewiele z tego pamiętam ale najważniejsze było, że mogłąm go chwileczkę potrzymać. To naprawdę pomogło, po kilku dniach było ze mną już lepiej. Mąż przywoził mi filmiki i zdjęcia synka bo w końcu uwierzyłam, że mam dla kogo żyć. Opiekował się nim wspaniale, pomagali mu rodzice. Było mi bardzo ciężko wiedząc, że straciłam tak cudowne chwile ale najważniejsze było, że on jest zdrowy i że ja żyję. W końcu doczekałam się i przewieżli mnie do szpitala w którym rodziłam. Wiedziałam, ze z tamtąd szybko wrócę do domu bo mają olew na pacjentki. Jestem niesamowicie wdzięczna lekarzom z intensywnej terapii, że mnie uratowali i że tak bardzo walczyli o moje życie. Na OIOMIE w szpitalu w którym rodział usłyszałam, ze właściwie to powinnam nie żyć- z resztą usłyszałam to nie raz na późniejszych wizytach u lekarzy. Leżałam tam na szczęście tylko dni. Uprosiłam lekarzy aby mnie wypuścili do domu. Wyszłam po równym miesiącu od porodu. Niestety osoba która przez miesiąc nie rusza się z łóżka nie ma w ogóle siły, nie chodzi - poprostu nie funkcjonuje. Najważniejsze było dla mnie, że wróćiłam do domu. Prez miesiąca mieszkaliśmy jeszce z rodzicami ponieważ nie byłam w stanie sama zająć się dzieckiem co bardzo mnie przytłaczało, nie mogłam go nosic, przutulać, nie miałam na to siły. Z czasem jednak budowałam z nim więź i odzyskiwałam siły. To okropne nie pamiętać nawet, że się urodziło dziecko. Straciłam taki cudowny czas i niegdy się z tym nie pogodzę.
Mam wielki żal do lekarzy. Teraz już wiem, ze tej choroby bym nie uniknęła ale bdyby ją podejrzewali kiedy leżałam w szpitalu z nadciśnieniem, zrobiliby mi cc, zakończyli ciąże, ja poleżałąbym kikla dni w szpitalu i nie skończyłabym w takim stanie. Uważam, że to oni są odpowiedzialni za to co się wydarzyło. Choroba ta jest diagnozowana w Polce od lat dopiero i jest ciężko ją zdiagnozować no ale jeżeli występują takie objawy jak u mnie to chyba nie powinien być to problem. Prawdopodobnie matka przekazuje córce jakiś zły gen, który jest za to odpowiedzialny. Lekarze od razu mi powiedzieli, że decydując się na kolejną ciążę ryzykuję, życie swoje i dziecka ponieważ Zespół Hellp może się powtórzyć. Najczęśniej niestety umierają dzieci, tak więc niestety została mi odebrana szansa byćia kolejny raz mamą. U nas pomimo tak naprawdę donoszonej ciąży wszytsko się ułożyło choć uwierzcie mi nie było łatwo.. Nie każda kobieta tak ciężko tę chorobę przechodzi, są łagodniejsze przypadki aczkolwiek choroba określana jest jako śmiertelna dla matki i dziecka.
Nie chcę Was tutaj straszyć a raczej ostrzec abyscie zwracały uwagę na wsyztskie badania i jakieś nieprawidłowości - szczególnie wysokie ciśnienie. Nie życzę niekomu aby to się wydarzyło. Nie lekceważnie niczego i jak coś Was niepokoi to konsultujcie z innymi lekarzami. Mam nadzieję, że nikogo nie zestresowałam - nie taki był mój zamiar. Cieszę się, że mogłam się wygadać chociaż napisałm i tak w najwiękrzym skrócie i wiele trudnych dla mni esytuacji ominęłam. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i choć bardzo tego nie chcę może jest ktoś kto walczył z Zespołem Hellp...
Pozdrawiam.
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- gosia28
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Posty: 3087
- Otrzymane podziękowania: 32
Spotkał Was prawdziwy cud.
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- niagara
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat
- Posty: 1643
- Otrzymane podziękowania: 74
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- kwinto.nat
- Wylogowany
- gaworzenie
- Posty: 2
- Otrzymane podziękowania: 0
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- kwinto.nat
- Wylogowany
- gaworzenie
- Posty: 2
- Otrzymane podziękowania: 0
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Martyna82
- Wylogowany
- pierwsze słowa
- Posty: 222
- Otrzymane podziękowania: 0
Nigdy nie słyszałam o tym zespole, dlatego dobrze że się podzieliłyście.
I tak jak mówicie, w takich sytuacjach komuś trzeba ufać i najczęściej jest to lekarz, poddajemy się jego opinii, która nie zawsze jest trafna
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- ann-sunshine
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Nieopisana radość
- Posty: 3656
- Otrzymane podziękowania: 178
To smutne ze nie szuka sie u nas przyczyny, tylko leczy sie objawy. Najprosciej dac lek na nadcisnienie, albo powiedziec ze to grypa. Smutna rzeczywistosc.
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- kakadu
- Wylogowany
- pierwsze słowa
- Posty: 243
- Otrzymane podziękowania: 3
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Agusiak
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Paulinka i Dorotka nasze Skarby :)
- Posty: 5212
- Otrzymane podziękowania: 0
Historię NataliiK znam ponieważ czytałam lipcówki i każdego dnia modliłam się za Ciebie kochana i Twoją rodzinę abyś się nie poddała, abyś walczyła i wygrała. Jakaż była ulga jak któreś dnia ktoś na Waszym wątku przekazał że się obudziłaś
Pierwszy raz słyszałam o tym zespole w którymś z programów TV chyba Ciąża z zaskoczenia.
Potem niestety tu na forum spotkało to jedną z mamuś Grudnia 2012. Niestety mąż tej dziewczyny miał dla nas najgorsze wieści
Wtedy chyba po raz pierwszy w historii forum straciliśmy jedną z mamuś
Strasznie smutna historia i nawet teraz jak to piszę to płaczę....
Dużo zdrowia i szczęścia dla Was :*
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- NataliaK
- Autor
- Wylogowany
- rozmowna
- Posty: 721
- Otrzymane podziękowania: 0
kwinto.nat to okropne, że Ciebie też to spotkało. Nie rozumiem dlatego oni tego nie diagnozują!? dlaczego sprwiają nam tyle bólu, narażają życie nasze i naszych dzieci. Niesamowicie się cieszę, że Twój synek jest zdrowy, no i Ty oczywiście. Szkoda tylko, ze taki los zafundowali nam lekarze. Z jakiego miasta jestes?
Dziewczyny, dziękuję Wam za wsparcie, wiem, że wiele osób czytało o tym co się ze mną działo i było ze mną myślami. To wiele dla mnie znaczy!
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.