- Posty: 1
- Otrzymane podziękowania: 0
- /
- /
- /
- /
- ZESPÓŁ HELLP
ZESPÓŁ HELLP
- hania32
- Autor
- Wylogowany
- gaworzenie
Mniej Więcej
10 lata 3 tygodni temu #945840 przez hania32
Drogie przyszłe mamy i dziewczyny planujące ciąże, postanowiłam założyć taki wątek ponieważ ZESPÓŁ HELLP o którym mówię nadal jest bardzo mało rozpoznawalnym a niestety jest zagrożeniem dla życia matki i dziecka.
Sama mam niestety bardzo złe doświadczenie jeśli o niego chodzi.
Niedawno a dokładniej 14.XI.2014 roku zgłosiłam się do Łódzkiego szpitala Matki Polki gdzie zdiagnozowano u mnie ten właśnie zespół.
Byłam w 20 tygodniu ciąży bliźniaczej(dwóch synów) miałam urodzić w kwietniu 2015 roku.
Niestety nie było mi to dane.
Objawy jakie wygnały mnie do szpitala to wysokie ciśnienie ,wieczorno-nocny ból w plecach i w miejscu gdzie znajduje się wątroba i wymioty.
Po wstępnych badaniach krwi, moczu i USG lekarze przekazali mi tę straszną diagnozę i postawili sprawę jasno że jedynie usunięcie ciąży uratuje moje życie.
Miałam wątrobę w strasznym stanie grożącą pęknięciem, straszną małopłytkowość i duże nadciśnienie.
Po uzupełnieniu płytek krwi poprzez transfuzję trafłam na stół operacyjny gdzie poprzez cesarskie cięcie rozwiązano moją ciążę.
Straciłam dwóch synków, dwa dni leżałam pod aparaturą czuwająćą nad moim ciśnieniem, trzy dni tylko na kroplówkach.
Powoli dochodzę do siebie uratowano mi życie, al psychicznie długo będę leczyć rany.
Dlatego proszę was jeśli tylko coś was zaniepokoi lećcie do szpitala, Lepiej być nadwrażliwą niż stracić życie lub dziecko.
powiem krótko lekarze dawali mi dwa dni życia z ciążą. Nie chciałam straszyć tylko uświadomić.
OBY MOJA HISTORIA NIGDY NIE BYŁA NICZYJĄ INNĄ.
Sama mam niestety bardzo złe doświadczenie jeśli o niego chodzi.
Niedawno a dokładniej 14.XI.2014 roku zgłosiłam się do Łódzkiego szpitala Matki Polki gdzie zdiagnozowano u mnie ten właśnie zespół.
Byłam w 20 tygodniu ciąży bliźniaczej(dwóch synów) miałam urodzić w kwietniu 2015 roku.
Niestety nie było mi to dane.
Objawy jakie wygnały mnie do szpitala to wysokie ciśnienie ,wieczorno-nocny ból w plecach i w miejscu gdzie znajduje się wątroba i wymioty.
Po wstępnych badaniach krwi, moczu i USG lekarze przekazali mi tę straszną diagnozę i postawili sprawę jasno że jedynie usunięcie ciąży uratuje moje życie.
Miałam wątrobę w strasznym stanie grożącą pęknięciem, straszną małopłytkowość i duże nadciśnienie.
Po uzupełnieniu płytek krwi poprzez transfuzję trafłam na stół operacyjny gdzie poprzez cesarskie cięcie rozwiązano moją ciążę.
Straciłam dwóch synków, dwa dni leżałam pod aparaturą czuwająćą nad moim ciśnieniem, trzy dni tylko na kroplówkach.
Powoli dochodzę do siebie uratowano mi życie, al psychicznie długo będę leczyć rany.
Dlatego proszę was jeśli tylko coś was zaniepokoi lećcie do szpitala, Lepiej być nadwrażliwą niż stracić życie lub dziecko.
powiem krótko lekarze dawali mi dwa dni życia z ciążą. Nie chciałam straszyć tylko uświadomić.
OBY MOJA HISTORIA NIGDY NIE BYŁA NICZYJĄ INNĄ.
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- gatita
- Wylogowany
- pierwsze słowa
- My life began the day you were born!
Mniej Więcej
- Posty: 194
- Otrzymane podziękowania: 0
10 lata 3 tygodni temu - 10 lata 3 tygodni temu #946403 przez gatita
Cześć Hania, strasznie mi przykro z powodu Twoich synków Wiem, że nie ma na to żadnych słów pocieszenia... ale gdybyś chciała porozmawiać... tak po prostu, to napisz na priv, podam maila.. z doświadczenia wiem, że czasami takie wygadanie się nawet obcej osobie może bardzo pomóc.
Bardzo dobrze, że poruszyłaś ten temat.. zatem ja też opiszę moją historię.
Pierwsza połowa ciąży przebiegała wzorcowo, no może poza tym, że wymiotowałam bardzo często i to w sumie aż do 4-5 miesiąca (co niektórzy podają też jako pierwszy objaw zatrucia ciążowego). Pierwszym dla mnie wyraźnym symptomem, że coś jest nie tak było to, że strasznie spuchły mi stopy w okolicach 20 tygodnia. Od położnej (tu w Hiszpanii położna prowadzi ciążę) uslyszałam, że "to normalne,bo jestem w ciąży", ale jakoś bardzo mnie to niepokoiło, bo zdawałam sobie sprawę, że się puchnie, ale dopiero pod koniec ciąży, a nie w połowie. Później doszło wysokie ciśnienie - na początku usprawiedliwiałam to stresem, bo w tym czasie miałam na głowie przeprowadzkę do nowego mieszkania oraz problemy w pracy, ale jak wszystko się już uspokoiło, dalej czułam jakiś taki nieuzasadniony NIEPOKÓJ, w nocy nie mogłam spać... pamiętam, że wstawałam i parzyłam sobie melissę, a i tak nie mogłam zasnąć.
Kolejny raz poszłam do położnej, zmierzyła ciśnienie i stwierdziła, że jest tylko lekko podwyższone ( 150/110) i znowu, że to normalne, bo jestem w ciąży. Moje tłumaczenie, że normalnie jestem niskociśnieniowcem i moje zwykłe ciśnienie zawsze oscylowało ok. 90/60 też nie pomagało. Nie wiedziałam co mam robić, byłam na wizycie u ginekologa prywatnie - znowu usłyszałam, że nie jestem aż tak spuchnięta i te ciśnienie też nie aż takie wysokie... Nikt mnie nie brał serio, ot, rozhisteryzowana ciężarna. Pocieszałam się, że skoro lekarz i położna mówią, że jest ok, to nie mam powodu do niepokoju, ale cały czas czułam w środku, że coś jest nie w porządku. Byłam coraz bardziej spuchnięta, a lekarze tego nie widzieli, mówili, że po prostu przytyłam, ale jak można przytyć 6kg w jeden tydzień? Dopiero moja lekarka rodzinna jako pierwsza zrobiła test na obecność protein w moczu. Po wyniku od razu wysłała mnie na pogotowie... tam zrobili mi już bardziej specjalistyczne testy, no i po kilku godzinach oznajmili, że mam ostry stan przedrzucawkowy i czekają na wyniki badania krwi, ale prawdopodobnie trzeba będzie zrobić cesarkę w ciągu 24 godzin Poczułam jakby ktoś mi wbił nóż w plecy, milion myśli - jak to? dlaczego? przecież to dopiero 25 tydzień, jak moje dziecko to przeżyje??
Po kilku godzinach podali mi sterydy na rozwój płuc dziecka oraz magnez na obniżenie ciśnienia... Nie wiem jakim cudem, ale mój stan się w miarę ustabilizował... no i zaczęła się codzienna walka o zdrowie i życie moje i synka i utrzymanie ciąży jak najdłużej się da. Codzienne KTG, USG, badania krwi, zakaz wstawania z łóżka, ogromna opuchlizna, + 1,5kg/ dziennie (woda zatrzymana w organizmie), średnio co 3 dni groźba cesarki i moje błagania, żeby jeszcze poczekać, ostatnie dni przed porodem to już co chwila drgawki, utrata przytomności, bardzo duże ryzyko, że zapadnę w śpiączkę(to był już HELLP). Wytrzymałam tak 4 tygodnie i w 29 tc przez CC przyszedł na świat mój synek Jamal.
Urodził się maleńki - 998g, ale oddychał sam. W inkubatorze spędził 5 długich tygodni, później miesiące wizyt lekarskich, kontroli... nie będę już wszystkiego opisywać, ale praktycznie cały jego pierwszy rok życia żyłam w ogromnym stresie i strachu, mimo że prawidłowo się rozwijał, to drżałam czy przy którymś z kolei badaniu nie wyjdzie "coś". Dziś jest zdrowym, kochanym i psotliwym 2latkiem, świetnie się rozwija. Dogonił równieśników, a po wcześniactwie nie został nawet ślad
Dziękuję Bogu każdego dnia za to, że tak się to wszystko dobrze skończyło, ale to co przeżywałam wtedy do tej pory wraca do mnie w najgorszych koszmarach.
Chciałabym kiedyś mieć jeszcze dziecko, zawsze marzyłam o dużej rodzinie, bo sama jestem jedynaczką, ale na razie nie wyobrażam sobie być znowu w ciąży. HELLP ma to do siebie, że lubi się powtarzać i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie podjąć to ryzyko...
Ojej, to się rozpisałam , ale mam tylko nadzieję, że może moja historia będzie dla kogoś pomocna. Najważniejsza rada jaką mogłabym dać teraz przyszłym mamom, to - UFAJCIE ZAWSZE SWOIM PRZECZUCIOM I INTUICJI, a niekoniecznie opiniom lekarzy, a przynajmniej nie tylko jednego. Jeśli macie wątpliwości i boicie się o swój stan zdrowia, żądajcie zrobienia badań, macie do tego prawo!
Lepiej wyjść na przewrażliwioną ciężarną, niż przypłacić brak kompetencji lekarzy życiem albo zdrowiem swoim i dziecka.
Bardzo dobrze, że poruszyłaś ten temat.. zatem ja też opiszę moją historię.
Pierwsza połowa ciąży przebiegała wzorcowo, no może poza tym, że wymiotowałam bardzo często i to w sumie aż do 4-5 miesiąca (co niektórzy podają też jako pierwszy objaw zatrucia ciążowego). Pierwszym dla mnie wyraźnym symptomem, że coś jest nie tak było to, że strasznie spuchły mi stopy w okolicach 20 tygodnia. Od położnej (tu w Hiszpanii położna prowadzi ciążę) uslyszałam, że "to normalne,bo jestem w ciąży", ale jakoś bardzo mnie to niepokoiło, bo zdawałam sobie sprawę, że się puchnie, ale dopiero pod koniec ciąży, a nie w połowie. Później doszło wysokie ciśnienie - na początku usprawiedliwiałam to stresem, bo w tym czasie miałam na głowie przeprowadzkę do nowego mieszkania oraz problemy w pracy, ale jak wszystko się już uspokoiło, dalej czułam jakiś taki nieuzasadniony NIEPOKÓJ, w nocy nie mogłam spać... pamiętam, że wstawałam i parzyłam sobie melissę, a i tak nie mogłam zasnąć.
Kolejny raz poszłam do położnej, zmierzyła ciśnienie i stwierdziła, że jest tylko lekko podwyższone ( 150/110) i znowu, że to normalne, bo jestem w ciąży. Moje tłumaczenie, że normalnie jestem niskociśnieniowcem i moje zwykłe ciśnienie zawsze oscylowało ok. 90/60 też nie pomagało. Nie wiedziałam co mam robić, byłam na wizycie u ginekologa prywatnie - znowu usłyszałam, że nie jestem aż tak spuchnięta i te ciśnienie też nie aż takie wysokie... Nikt mnie nie brał serio, ot, rozhisteryzowana ciężarna. Pocieszałam się, że skoro lekarz i położna mówią, że jest ok, to nie mam powodu do niepokoju, ale cały czas czułam w środku, że coś jest nie w porządku. Byłam coraz bardziej spuchnięta, a lekarze tego nie widzieli, mówili, że po prostu przytyłam, ale jak można przytyć 6kg w jeden tydzień? Dopiero moja lekarka rodzinna jako pierwsza zrobiła test na obecność protein w moczu. Po wyniku od razu wysłała mnie na pogotowie... tam zrobili mi już bardziej specjalistyczne testy, no i po kilku godzinach oznajmili, że mam ostry stan przedrzucawkowy i czekają na wyniki badania krwi, ale prawdopodobnie trzeba będzie zrobić cesarkę w ciągu 24 godzin Poczułam jakby ktoś mi wbił nóż w plecy, milion myśli - jak to? dlaczego? przecież to dopiero 25 tydzień, jak moje dziecko to przeżyje??
Po kilku godzinach podali mi sterydy na rozwój płuc dziecka oraz magnez na obniżenie ciśnienia... Nie wiem jakim cudem, ale mój stan się w miarę ustabilizował... no i zaczęła się codzienna walka o zdrowie i życie moje i synka i utrzymanie ciąży jak najdłużej się da. Codzienne KTG, USG, badania krwi, zakaz wstawania z łóżka, ogromna opuchlizna, + 1,5kg/ dziennie (woda zatrzymana w organizmie), średnio co 3 dni groźba cesarki i moje błagania, żeby jeszcze poczekać, ostatnie dni przed porodem to już co chwila drgawki, utrata przytomności, bardzo duże ryzyko, że zapadnę w śpiączkę(to był już HELLP). Wytrzymałam tak 4 tygodnie i w 29 tc przez CC przyszedł na świat mój synek Jamal.
Urodził się maleńki - 998g, ale oddychał sam. W inkubatorze spędził 5 długich tygodni, później miesiące wizyt lekarskich, kontroli... nie będę już wszystkiego opisywać, ale praktycznie cały jego pierwszy rok życia żyłam w ogromnym stresie i strachu, mimo że prawidłowo się rozwijał, to drżałam czy przy którymś z kolei badaniu nie wyjdzie "coś". Dziś jest zdrowym, kochanym i psotliwym 2latkiem, świetnie się rozwija. Dogonił równieśników, a po wcześniactwie nie został nawet ślad
Dziękuję Bogu każdego dnia za to, że tak się to wszystko dobrze skończyło, ale to co przeżywałam wtedy do tej pory wraca do mnie w najgorszych koszmarach.
Chciałabym kiedyś mieć jeszcze dziecko, zawsze marzyłam o dużej rodzinie, bo sama jestem jedynaczką, ale na razie nie wyobrażam sobie być znowu w ciąży. HELLP ma to do siebie, że lubi się powtarzać i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie podjąć to ryzyko...
Ojej, to się rozpisałam , ale mam tylko nadzieję, że może moja historia będzie dla kogoś pomocna. Najważniejsza rada jaką mogłabym dać teraz przyszłym mamom, to - UFAJCIE ZAWSZE SWOIM PRZECZUCIOM I INTUICJI, a niekoniecznie opiniom lekarzy, a przynajmniej nie tylko jednego. Jeśli macie wątpliwości i boicie się o swój stan zdrowia, żądajcie zrobienia badań, macie do tego prawo!
Lepiej wyjść na przewrażliwioną ciężarną, niż przypłacić brak kompetencji lekarzy życiem albo zdrowiem swoim i dziecka.
Ostatnio zmieniany: 10 lata 3 tygodni temu przez gatita.
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.