- Posty: 2124
- Otrzymane podziękowania: 0
- /
- /
- /
- /
- Przebieg porodu
Przebieg porodu
- Madzia89862
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- 04-11-2009 najcudowniejszy dzień mojego życia
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- natmur11
- Wylogowany
- Moderator
- Posty: 1621
- Otrzymane podziękowania: 1
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Madzia89862
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- 04-11-2009 najcudowniejszy dzień mojego życia
- Posty: 2124
- Otrzymane podziękowania: 0
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Groszek
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Michaś - nasze małe wielkie szczęście
- Posty: 3058
- Otrzymane podziękowania: 0
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- roxana
- Gość
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- gosia_ann
- Autor
- Wylogowany
- rozmowna
- 22.01.2011 ten dzień odmienił całe moje życie :)
- Posty: 705
- Otrzymane podziękowania: 0
Niedawno rozmawiałam z bardzo młodą mamą i ta rozmowa również dużo mi dała. Wiem, że skurcze są do przetrwania, trzeba spróbować się w tym czasie spiąć i je przeczekać.
Powtarzam sobie, że dam radę i już! Jeśli opadnę z sił to pewnie poproszę o "głupiego jasia" żeby mi trochę ulżyło. O zzo już przestałam myśleć.
Mam nadzieję, że wszystko dobrze się rozegra i jakoś sobie poradzę
Dziękuję Wam za podniesienie mnie na duchu. To dużo dla mnie znaczy
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Katarzynka
- Wylogowany
- gadatliwa
- Kingusia i Mateuszek -Kocham miłością bezwarunkową
- Posty: 960
- Otrzymane podziękowania: 0
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Rika
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
O 2:48 w nocy obudził mnie skurcz mocny bo mnie obudził
Później skurcze delikatne były co 8 minut. Ja siedziałam i pisałam bloga.
O 5 skurcze zaczęły być co 5 minut i już takie mocniejsze wiec spakowałam torbę (!), wykąpałam się, zjadłam, obudziłam męża i pojechaliśmy
Badanie KTG o 6. Skurcze co 5 minut. Rozwarcie na 1 cm.
O 9 miałam rozwarcie na 3 cm. Skurcze dalej co 5 minut ale dłuższe.
O 10 lewatywa, prysznic, skurcze co 3 minuty.
O 11:20 przebili mi pęcherz płodowy (wody same nie odeszły)
O 11:25 Puściłam pawia i zaczęły się parte
O 11:30 mała leżała na moim brzuchu
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- gosia_ann
- Autor
- Wylogowany
- rozmowna
- 22.01.2011 ten dzień odmienił całe moje życie :)
- Posty: 705
- Otrzymane podziękowania: 0
Mój poród przebiegał mniej więcej tak:
10 dni po planowanym terminie porodu stawiłam się do szpitala. Leżałam i czekałam na skurcze i rozwarcie. Lekarz wyznaczył mi na niedzielę indukcję. Jednak w sobotę wszystko samo się zaczęło.
Obudził mnie silny ból w podbrzuszu.
7.20 odeszły mi zielone wody (nie zdążyłam dojść do toalety)
Dzwonek po pielęgniarkę i telefon po męża!
Przewieźli mnie z patologii ciąży na porodówkę.
Na początku było nawet ok. KTG co prawda skurczy nie pokazywało, ale ja je czułam.
Przyjechał mąż.
Skurcze miałam co 5 min, później co 3, co 2 i wtedy już bardzo bolało.
Kiedy krzyczałam pielęgniarka powiedziała że mam oszczędzać siły na dużo silniejsze skurcze (masakra pomyślałam sobie).
Niestety rozwarcie było ciągle na 1 palec).
Piłka, drabinki itp na mało się zdały. Dużo mniej mnie bolało, kiedy podczas skurczu maksymalnie się skupiałam. Skurcze szły od podbrzusza w górę.
Po 9 godzinach rozwarcie ledwo na 3 i zdecydowano się na cesarkę.
Mimo bardzo dużego bólu uważam że poród to naprawdę piękne przeżycie. Żałuję że nie dałam radę urodzić własnymi siłami
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Rika
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- andziaaxdd
- Wylogowany
- pierwsze słowa
- ♥ 25.10.2010 ♥ *Adasiek *
- Posty: 132
- Otrzymane podziękowania: 0
Dlatego założyłąm ten wątek, i mam nadzieję, że jak każda z nas opisze swój poród to będą one na bierząco z inf. z porodów i zrozumieją, że
każda kobieta inaczej przechodzi swój poród . Każdy poró jest inny!
także prostujemy paluszki, zbieramy wenę i opisujemy swój poród i przeżycia związane z nim
P.S. Mam nadzieję, że nie zdublowałam tematu
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Emme
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Posty: 6719
- Otrzymane podziękowania: 1
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- Emme
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Posty: 6719
- Otrzymane podziękowania: 1
Z racji, że nie chce mi się tyle pisać, przeklejam swoją wypowiedz
Emme napisał:Ja tylko na chwilkę
21 listopada przyszła na świat Tola. Ważyła 3250g, 54 cm i 10 pkt.
Wczoraj wyszłyśmy do domku.
Poród odbył się siłami natury, trwał 8 godzin, cała akcja 10 min. Trafiłam do szpitala po odejściu wód. Było ciężko, ale już się z tego śmieję.
Po egzaminie zauważyłam, że zaczął odchodzić mi czop. Powiedziałam do mojego Sz. że w niedzielę,. a najpóźniej w poniedziałek urodzę i żeby nie nie pił bo będzie mnie wiózł do szpitala. Zaczął się śmiać. o ok 23 zaczęłam mieć skurcze co 10 min. Poszłam do łazienki i poczułam, że coś mi poleciało. Sprawdziłam czy to wody za pomocą lusterka . Dla większej pewności położyłam się do łóżka. Zarwałam się na równe nogi- już wtedy nie miałam wątpliwości. Budzę Szymka i mówię, ze wody mi odeszły i zaczęłam się śmiać. A od podniósł głowę i powiedział "no, dobra, ale śmieszne" i położył się na 2 bok. A ja do niego, że nie żartuję i dalej się śmieję. Nie chciał mi uwierzyć, ale jak do niego dotarło to zapytał "CO TERAZ?!!". Jak to co, do szpitala. Przyjęli mnie na ginekologię z 1,5 cm rozwarciem, a Sz wysłali do domu. Zrobiło mi się strasznie przykro, ze nie może być ze mną. Jak miałam już skurcze co 3 min zabrali mnie na porodówkę, a ja zadzwoniłam po niego. Kiedy przyjechał siedziałam na piłce, pomagał mi skakać, masował, przypominał o oddychaniu. Momentami mnie wku...ł tym, ale nic mu nie mówiła, bo byłam dumna, że jest. Miałam robiony masaż szyjki. Bolało ogromnie. Każdy skurcz był tym najgorszym. Do tego pojawiły się krzyżowe. Kiedy usłyszałam, ze jest postęp poczułam ulgę, do czasu kiedy powiedzieli mamy 3 cm. "Jak to 3? Przecież miało być 10! Ku...wa." Sytuacja się powtórzyła przy 5 i 6 cm. Ale później poszło bardzo szybko. Położna powiedziała, że jeszcze 2, 3 skurcze i rodzimy, a ja do mniej "nie! JUŻ!!!" Przyszła sprawdziła i okazało się,że mam rację. Chwila, moment było już wszystko gotowe. Sz zaczął płakać, nie zdążył wyjść. Tola była już nami. Sz porobił śliczne zdjęcia i poszedł z małą. Zanim wywieźli mnie z porodówki miałam już milion smsów z gratulacjami.
Bezcenne chwile zobaczyć swoje dziecko i ukochanego mężczyznę, który płacze jak mały chłopiec ze wzruszenia.
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- sylka
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- Posty: 11587
- Otrzymane podziękowania: 5
14.02 odłaczono mi leki, które brałam w szpitalu od 32 tc. Od rana bolący kręgosłup i delikatne skurcze (jak na okres co jakiś czas zakłucie) a po 15.00 skurcze co 7-5 min za chwilę co 3 min. i uczucie parcia. Rozwarcie pełne miałam od 31.01. Poród miałam bardzo szybki, parcie trwało ok 15 min. Mąż dzielnie mi pomagał (nawilżał usta, przecierał czoło i podtrzymywał głowę). W sumie ledwo zdążyłam napisać SMS a zaczęły się skurcze co 3 min. i ledwo wpadł na salę przedporodowaą już jechaliśmy na porodówkę. Dumny jest że nie krzyczałam mimo sporego bólu (leżąc obok porodówki codziennie w czasie odwiedzin nasłuchał się tego ). P. odciął pępowinę i poszedł na ważenie i mierzenie Kubusia mnie w tym czasie zszywano (miałam 4 szwy byłam nacinana) Później 2 godz. spędzilismy w 3 w sali poporodowej co jakiś czas odwiedzani przez połóżną która sprawdzała obkurczanie się macicy. P. nie powinno w sumie tam być ale leżąc przez mies. oznaam wszystkie połóżne i "po znajomości" pozwoliły mu być Cudowne uczucie pierwszy raz maluszka przystwić do piersi może trochę niezdarnie ssał ale to nic Pięknym momentem było zobaczenie jego buźki i oczek. Kubuś jak go wyjęli był bardzo ciekawski, nie zapłakał najpierw zrobił wielkie oczka spojrzał na mnie na tatę i położną dopiero zaczął płakać Cóż wybierał się na świat w 32 tc to jak na ciekawskiego malucha przystało musiał wszystko najpierw obejrzeć a póżniej powiedzieć że mu pasuje
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.
- baby_55
- Wylogowany
- mistrzyni słowa
- paula
Kazały mi sie przeprać i oświadczyły, ze będziemy rodzić poszliśmy na porodówkę z męzem, zanim, pojawiła sie położna my sie juz rozłożylismy z całym bajzlem, wyciagłam komórke podłaczyłam słuchawki i radio na głośnik przecież nie bede w ciszy siedzieć położna przedstawiła sie powiedziała, ze bedzie z nami do 7 rano (była 4) pdłaczyła mi KTG, skurcze sie troche rozregulowały i osłabły, z małym wszystko OK
siadłm sobie na piłke i zaczęłam skakać trzymając sie drabinek a mąż masował mnie po plecach, i tak mniej wiecej do 6:30 z małymi przerwami na sprawdzanie tętna przy aparacie do KTG...
przed 7 przyszła połozna i przyprowadziła nową, która zaczynała zmianę od 7, znowu badanie rozwarcie na prawie 5 cm skurcze regularne, kazała mi iść pod przysznic, żeby sie odświeżyć i pomóc trochę macicy...
Faktycznie skurcze trochę mocniejsze
Tuż przed 8 zadzwoniłam do mojego lekarza, bo miał byc od 8 w pracy, ale okazało się że wyjechał, powiedział, że zaraz zadzwoni do położnych żeby się mną dobrze zajeły i do swojego kolegi, żeby o mnie dbał
mijały kolejne minuty, godziny, kolejne skurcze i sprawdzanie tetna, rozwarcie powoli posuwało się do przodu
Godzina 13 skurcze dochodzące do 100 a rozwarcie stanęło na 8 cm i nic, chhcieli mi dać oxy a ja, że nie chcę, darłam sie w niebogłosy, krzyczałam, ze po co mi to było, żeby mnie dobili i dali mi wreszcie swięty spokój, bo ja już nie mogę, po kolejnej godzinie kazałam mezowi iść sie pytać o znieczulenie, ale na szczęście dotrzymał słowa i nie pozwolił mi podać (ja prosiłam go przed porodem, zeby zrobił wszystko, zebym wytrzymała bez znieczulenia) było mi niedobrze, ledwo doleciałam do umywalki wymiotowałam wsyztskim co miałam w żołądku a była to tylko woda zabarwiona na brązowo czekoladą....
w końcu o 16 poddałam się i zgodziłam się na oxy, podłączyli mi najpierw KTG na 30 min, wariowałam, bo na leżąco skurcze bolały jeszcze bardziej , podpięli mi kroplówkę z oxy, po kilku chwilach skurcze zaczęły być jeszcze mocniejsze, były juz takie, że odpływałam i nie kontaktowałam co się dzieje, wrzeszczałam strasznie...
ok 17:30 zaczęły sie parte i rozwarcie wreszcie było pełne
ja parłam główka niewiele się przesuwała, a po skurczu cofała z powrotem, lezałam na boku, bo byłam juz tak słaba, ze nie potrafiłam wstać, po kilku skurczach zaczęło spadać małemu tętno, położna podała mi jakąś maseczkę ja ją odpychałam bo mi tam coś dmuchało, mąż mi trzymał maseczke przy twarzy bo położna mu kazała okazało sie że to tlen, zeby dotlenić małego, po chwili sie uspokoiło i tętno wróciło do normy, była prawie 19 położna mówi, ze za chwilę kończy zmianę i przyjdzie tu któraś z położnych nocnych ja resztką sił poprosiłam o panią Jadzię, która prowadziła nam zajęcia ze szkoły rodzenia, przyleciała do nas za moment, przywitała się zbadała mnie i powiedziała, ze zaraz coś wymysli, żeby szybko poszło, wezwała dwóch lekarzy, zadzwoniła po neonatologa, zeby niedługo przyszedł, i zaczeła przywozic jjakiś sprzęt itp... cała sala była pełna... stwierdziła, ze najlepiej będzie naciąć bo inaczej mały raczej nie wyjdzie szybko, zgodziłam się
postanowili, że po moim parciu będą trzymali brzuch żeby mały sie nie cofał, pomogło po kilku skurczach mały był już prawie przy wyjściu, kazali mi dotknąć główki, zeby mi to pomogło i pomogło jakby mi się właczył dopalacz, parłam mocniej, na szczycie skurczu nacięła mnie poczułam że główka wyszła skurcz sie skończył ale jja parłam dalej i mały wyszedł do końca, położyli mi go na brzuchu a mój mąż przeciął pępowinę, popłakaliśmy się oboje, neonatolog wzięła go ode mnie na stoliczek obok i wytarła oglądnęła zbadała, ja w tym czasie urodziłam łożysko, wyszło całe uff
położyli mi go z powrotem na brzuchu lekarka coś mówiła o odruchach i w ogóle ale ja tylko czekałam na to ile dostał pkt - 10 łzu płynęły mi po policzkach, coś jeszcze mi mówiła o antybiotyku który mi podawali na paciorkowca, ze jest pełna ochorna dla dziecka i w ogóle... ja tylko patrzyłam na niego i na męża i płakałam, w miedzyczasie lekarz mnie szył, troszkę piekło ale dałam radę bo mały był przy mnie
potem kazali mi sie wyłozyć wygodnie na boku i pomogli mi przystawić małego do piersi lezeliśmy tak prawie 1,5 godz. potem zawieżli mnie na wózku do sali a małego wzięły położne do zważenia i wykąpania, maz posiedział ze mną jeszcze chwilę i pomógł mi pójść pod prysznic jak wróciłam położna przywiozła mi małego i przystawiła znowu do piersi, mąż pojechał do domu a my usnęliśmy oboje na około godzinę, potem ja sie obudziłam i prawie do rana wpatrywałam sie w niego przystawiajac do piersi jak tylko się budził, miałam mało pokarmu na początku ale powoli się jakoś ułożyło...
w czasie porodu myślałam sobie, że już nigdy więcej, a potem mimo tego, że krocze miałam obolałe po szyciu i chodziłam jak kaczka zdałam sobie sprawę, ze mogłabym to przeżyc jeszcze raz, da się, ale bez męza chyba bym nie dała rady... był dla mnie i nadal jest niesamowitym wsparciem
Uwielbiam moich dwóch męzczyzn
Adrianek urodził się 6.04.2011 o godz. 19:50, waga 2980g, 54cm 10 pkt apgar
Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.