Zostanę mamą w styczniu 2011 roku!

Aga wydaje mi sie ze poprostu zle zrozumialyscie swoje intencje i nie ma juz sie o co tu spierac.bo forum jest do wspierania i dzielenia sie doswiadczeniami i wlasnym zdaniem;-)

czesc dziewczyny.

Aga, zdecydowanie przesadzilas, madcat chyba raczej nie miala nic zlego na mysli. mysle, ze jestes troche przewrazliwiona, moze zreszta przez ciaze - to calkiem normalne w tym stanie... nie ma sensu psuc atmosfery na forum z takiego blahego powodu.

a tak wlasciwie, jaka to roznica, w ktorym miesiacu urodzi sie dziecko? zadna. nie ma to najmniejszego wplywu na rozwoj niemowlecia czy starszego berbecia! maluch bedzie sie rozwijal w swoim tempie, zgodnie z wlasnymi mozliwosciami i predyspozycjami - jakie znaczenie ma to, ze kolega czy kolezanka z podworka dwa miesiace szybciej zacznie chodzic, a kolega czy kolezanka z klasy o cztery tygodnie szyciej zacznie czytac? czy to oznacza, ze nasze dziecko bedzie mniej inteligentne i opoznione w rozwoju? nonsens! rozwoju dziecka nie ocenia sie w odniesieniu do jego rowiesnikow, tylko indywidualnie, uwzgledniajac jego osobiste mozliwosci. zarowno w wieku niemowlecym, przedszkolnym, wczesnoszkolnym i szkolnym. wiec naprawde caly wasz spor jest po prostu bez sensu. nie ma znaczenia, kiedy maluch sie urodzi - ktos lubi wiosne, wiec dla niego najlepiej w kwietniu czy maju, ktos inny kocha lato - wiec pewnie chcialy w lipcu, a jeszcze inna z nas uwielbia Boze Narodzenie, no to wolalaby w grudniu. kazdy miesiac jest dobry, wazne, zeby dziecko urodzilo sie zdrowe, i zeby w ogole sie pojawilo - wiele z nas miesiacami, latami stara sie zajsc w ciaze i kiedy potem slyszy, ze "wybralas zly miesiac", to sie flaki przewracaja...

poza tym Aga nie badz taka pewna, ze urodzisz akurat zgodnie z ksiazkowym wyliczeniem tego swojego 19 stycznia. wystarczy drobny kaprys natury i zostaniesz mama 31 grudnia - to tylko niecale 3 tygodnie roznicy i co, zalamiesz sie wtedy? bez sensu.

przeciez nawet jak dziecko ma urodziny 24 grudnia, to mozesz mu nie kupowac 1 prezentu, ale 2, albo 10 - co za roznica?

moja mama urodzila sie 23 grudnia, byla dzieckiem zdrowym, szybko nauczyla sie chodzic i mowic, zawsze bardzo dobrze sie uczyla, skonczyla 2 kierunki studiow i do dzis uczy w szkole. a prezenty dostaje zawsze 2.

i to się nazywa merytorycznie wyczerpująca odpowiedź

hehe, bo je jestem gadula i do tego niespelniona nauczycielka

ja również gaduła i do tego nauczyciel historii

eh, ciężarne humanistki, hihi

Och gdybym tak brała do siebie moje drogie apropos tego grudnia to powinnam się obrazić. Urodziłam się 29.12 i z tego co wiem nie jestem opóźniona w rozwoju, a do szkoły poszłam z moim rocznikiem i poradziłam sobie świetnie. Nie przejmujcie się takimi pierdołami Najważniejsze żeby było zdrowe. A jak się czujecie ? ja nie mogę tknąć mięsa ;/ bleeeeee uwielbiam kapustę pod każdą postacią ;d

Kasiekk, mi etap calkowitego jadlowstretu, totalnych mdlosci i nic-nie-jedzenia powoli mija. juz wiele rzeczy moge jesc i generalnie sniadania, drugie sniadania i obiady jako takie jem. ale nadal nie moge wiekszosci mies i wedlin jesc, niczego smazonego (moze jakies skromne nalesniki tylko), zadnych tlustych zup, sosów, rosołów, żadnych ciężkich ciast, w ogóle kawy, alkoholu... no i generalnie mam słaby apetyt, właściwie mogłabym przejechac dzień na trzech jabłkach, bo akurat owoce jem chętnie, i wodzie mineralnej. jem, bo wiem, ze powinnam, nie zawsze z tego zmuszania sie wychodzi cos dobrego - czasem powoduje to nawrot mdlosci albo jakies rozstroje żołądkowe. źle reaguje na witaminy - mdłości, biegunki albo zaparcia, gazy... ale głownym problemem teraz jest dla mnie wszechogarniajace zmeczenie, zwlaszcza popoludniami - od 16 czy 17 moglabym juz isc spac, heh...

Cześć dziewczyny

Okazało się, że mój przewidziany termin porodu wypada w moje urodziny, tzn. 2 stycznia. Generalnie jest szansa, że dostanę najwspanialszy prezent w życiu

Gratuluję!!!
Ja też mam termin na styczeń

aslani, super ci sie z tym terminem udalo! ciekawe, czy dzidzia bedzie punktualna? faktycznie, mialabys wspanialy, wyjatkowy i niepowtarzalny prezent! ja mam termin tylko dzien pozniej niz ty, 3 stycznia. moze urodzimy w tym samym czasie? wiecie co, dla mnie ostatnio najwiekszym zmartwieniem jest to, ze moze se zdarzyc, ze w szpitalu na porodowce spedze swieta lub sylwestra albo okres miedzy tymi swietami. boje sie tego, bo wtedy w szpitalu zostawia sie jakies przemeczone niedobitki pielegniarek, poloznych i lekarzy, pacjentow w wiekszosci wypuszcza sie do domow na przepustki i oddzialy sa cieche, smutne, szare, puste... nie chcialabym rodzic w takim czasie. moj lekarz powiedzial jednak, ze z doswiadczenia wie, ze w takim terminie porod moze byc szybciej, bo swietom zawsze towarzyszy troche wiecej wysilku i emocji, co wplywa na przyspieszenie akcji porodowej. no ciekawe, jak to bedzie...

Eash, ja myślę ze porodówka rządzi się trochę innymi prawami, święta nie święta, oddział musi pracować non stop na 100%, dzieci nie wiedzą ze święta.... A powiem Ci ze rodzić to bym chciała jak jest cisza i spokój a nie ruch jak na dworcu. A jak wypiszą większość do domu to personel ma mniej roboty i więcej czasu na pacjentki które zostały w szpitalu. No i ten ogólny czas życzliwości.... I masz przy sobie dziecko to jest Ci wszystko jedno, zapewniam Cię

Staram się nie myśleć negatywnie. Poród jest mój, zamierzam przeżyć go świadomie, a personel ma mi pomagać. Nikt za mnie nie urodzi. Szpital funkcjonuje przez cały rok, więc nie ma obaw, że nie będzie lekarzy czy położnych. Moja teściowa urodziła pierwsze dziecko 25 grudnia, 3 tyg przed terminem. Pojechała do rodziców na święta i trochę za bardzo ją wytrzęsło w pociągu i autobusie. Wszyscy cali i zdrowi, a Asia zawsze ma urodzinowy obiad i normalnie dostaje prezenty.

no moze macie racje dziewczyny, chyba po prostu zaczynam panikowac - bo ja generalnie panikara jestem, heh najsmieszniejsze jest to, ze jak dotad skutecznie odsuwam od siebie mysl o bolu porodowym, a boje sie np. zlego personelu w szpitalu. no swiruje po prostu... a w ogole to cos wam powiem dziwnego - zanim zaszlam w ciaze, swirowalam z kupowaniem ciuszkow i ubran ciazowych dla siebie, wyszukkwalam w necie wszelkich informacji nt ciazy i porodu i tak dalej... jak zaszlam i przyszly nudnosci, jadlowstret, zmeczenie i ogolna niechec do zycia, po prostu przestalam myslec o maluchu, jakby - o zgrozo - umarl moj instynkt macierzynski. teraz czuje sie juz coraz lepiej i tak sobie mysle, czy ten instynkt wroci? bo jakos nie umiem sie tym co sie we mnie dzieje tak do reszty zachwycic i wciaz nie wierze, ze mam w brzuchu malego czlowieczka... chyba potrzebuje wstrzasu w postaci najblizszego usg, w czasie ktorego moze juz poznam plec dziecka? moze wtedy wreszcie uwierze, bo narazie niby jestem w ciazy, ale... brzucha nie mam, piersi nie rosna, czuje sie juz calkiem normalnie - gdzie tu zmiany i euforia? moze ja jakas dziwna jestem... a jak z waszym samopoczuciem?

ja dziś byłam na kolejnej wizycie u gina która trwała bagatela 5 min
lekarz wyczuł ruchy i powiedział że wszystko jest ok kolejnba wizyta za 3 tyg
a jezeli chodzi o samopoczycie
najgorzej rano nie moge myc zebów z rana bo od razu wymiotuje a tak jestem wszytko żerna ale mdłosci nie są mi obce niestety